Nevan sp臋dza艂 samotnie przerw臋, delektuj膮c si臋 drugim 艣niadaniem, kt贸re zrobi艂 z samego rana. Przygotowa艂 sa艂atk臋 z kawa艂kami mi臋sa, popijaj膮c kaw臋 by doda膰 sobie si艂. Harry pojawi艂 si臋 w kuchni w momencie, gdy Nevan mia艂 ju偶 wychodzi膰 do szko艂y. Wygl膮da艂 na niewyspanego, a jego przekrwione, br膮zowe oczy wyra偶a艂y nienawi艣膰 do ca艂ego 艣wiata. Przeczesa艂 d艂oni膮 kr贸tkie, czekoladowe w艂osy, wydaj膮c z siebie g艂o艣ny j臋k, sygnalizuj膮cy b贸l. M艂odszy brat bez s艂owa poda艂 mu leki przeciwb贸lowe, a starszy pog艂aska艂 go delikatnie po g艂owie. Harry by艂 od niego wy偶szy, lepiej zbudowany i fajniejszy. By艂 popularny po艣r贸d innych, cho膰 czasem potrafi艂 by膰 wredny i z艂o艣liwy. Ale umia艂 by膰 przyk艂adnym bratem. Szatyn za艣mia艂 si臋 cicho pod nosem. Wyszed艂 z domu w dobrym humorze.
W szkole ch艂opak rzadko z kim艣 rozmawia艂. Wprawdzie mia艂 kilka kole偶anek, kt贸re codziennie go zaczepia艂y, jednak cz臋sto odmawia艂, gdy zaprasza艂y go na imprezy, wyj艣cie do kina czy innego rodzaju rozrywki. Niestety Nevan, osoba niezwykle nie艣mia艂a, kr臋ci艂 g艂ow膮 na nie. Wi臋kszo艣膰 znajomych obrazi艂a si臋 przez to, ale zosta艂y r贸wnie偶 nieliczne jednostki kobiet, kt贸re z chichotem oznajmia艂y mu, 偶e jest niezwykle uroczy. Szatyn nie lubi艂 tego okre艣lenia. Uroczy. Czu艂 si臋 wtedy jak roczne dziecko, kt贸re wypowiedzia艂o swoje pierwsze s艂owo, a wszystkie ciotki i babcie zachwyca艂y si臋 tym jakby mia艂y zaraz zemdle膰.
Westchn膮艂 cicho, gdy przysiad艂 si臋 do niego kto艣 starszy. Zna艂 go. Czasem widywa艂 ch艂opaka, zaczepiaj膮cego bezbronnych uczni贸w. Dr臋czy艂 ich, wy艂udza艂 pieni膮dze i na艣miewa艂 si臋 niezwykle z艂o艣liwie. Mimo to by艂 lubiany w艣r贸d wielu os贸b. Pewnie przez to, 偶e dobrze gra艂 w kosza. Nevan nie rozumia艂 czego ten popularny dr臋czyciel od niego chce. Przecie偶 Nevan nie by艂 nikim wa偶nym.
– Cze艣膰, dzieciaczku – Obj膮艂 go niby przyjacielsko, jednak szatyn czu艂 nieprzyjemny u艣cisk zar贸wno w 偶o艂膮dku jak i na w艂asnej szyi. – Pono膰 przyci膮gasz s艂odkie laseczki. Wpadnij na imprez臋. I we藕 jakie艣 ze sob膮. Nie przyjmuj臋 odmowy, jasne? – doda艂 nerwowo, a Nevan zosta艂 sparali偶owany.
– J-jasne… – pisn膮艂, kul膮c si臋 w przera偶eniu. Szkolny 艂obuz tylko u艣miechn膮艂 si臋 pod nosem, potarga艂 jego w艂osy i odszed艂. My艣l o tych wszystkich s艂odkich dziewczynach, kt贸re m贸g艂by poderwa膰 i sp臋dzi膰 z nimi noc, napawa艂a jego my艣li przyjemnym smaczkiem.
Nevan otworzy艂 oczy, przygl膮daj膮c si臋 zaproszeniu, kt贸re zosta艂o wci艣ni臋te mu w d艂onie. Otworzy艂 je szerzej, widz膮c logo tak dobrze znanego mu baru. Nie! Nevan nie chcia艂 zn贸w si臋 tam znale藕膰! Nie chcia艂 zn贸w spotka膰 w艂a艣ciciela… ju偶 wcze艣niej mia艂 wra偶enie jakby paj膮k przygl膮da艂 mu si臋 w dziwny spos贸b. Karakan tego nie rozumia艂. Nikt nigdy si臋 nim nie interesowa艂, zw艂aszcza… m臋偶czy藕ni. Chocia偶 nie. Nevan mia艂 kilka niemi艂ych wspomnie艅 z ich udzia艂em. Gdy mia艂 czterna艣cie lat i szed艂 ze swoim bratem do kina, kilku pijanych facetowi gwizda艂o na jego widok. M艂ody nie kuma艂 wtedy czego od niego chc膮, ale Harry ju偶 lecia艂 by pobi膰 obrzydliwych staruch贸w. Od tej pory pilnowa艂 brata na ka偶dym kroku, jednak jaki艣 czas temu ponownie oddalili si臋 od siebie. A to wszystko wina konfliktu Harry'ego i jego ojca. Ju偶 kilka tygodni ci膮gn膮 za sob膮 ogromny sp贸r, co odbija si臋 na nerwach ca艂ej rodziny.
– Cze艣膰, Nevan! – Podesz艂a do niego Carmen, jedna z jego bli偶szych kole偶anek, kt贸ra jakim艣 cudem nie chcia艂a da膰 mu spokoju. – Co tam trzymasz?
Carmen by艂a s艂odka. W stylu bycia i charakterze. Zazwyczaj ubiera艂a si臋 troch臋 jak lolitka, w urocze, pudrowe sukienki, kozaczki b膮d藕 baleriny i r贸偶ne, stonowane dodatki. Mia艂a b艂yszcz膮ce, falowane w艂osy koloru orzech贸w laskowych i wielkie, b艂臋kitne oczy. Cho膰 z pozoru wygl膮da艂a na dziewczyn臋 艂atw膮, bardzo cz臋sto sp艂awia艂a natarczywych ch艂opak贸w. Czu艂a si臋 oburzona, 偶e kto艣 traktuje j膮 jak przedmiot b膮d藕 trofeum. Dlatego tak bardzo uwielbia艂a Nevana. Brakowa艂o jej kogo艣 niewinnego i szczerego w艣r贸d znajomych, a on by艂 idealnym tego przyk艂adem.
– Uchhh… Hmmm… Zaproszenie? – westchn膮艂, bo zauwa偶y艂 jak organizator imprezy mu si臋 przygl膮da. – Z-znaczy. Tak! Zaproszenie! Na imprez臋, w takim do艣膰… fajnym, tolerancyjnym barze, uch… p贸jdziesz tam ze mn膮? I-i mo偶e zaprosisz kole偶anki?
– No co艣 ty? Ty i impreza? Wow, to nowo艣膰! – zachichota艂a weso艂o. – Poka偶 mi to – Wzi臋艂a od niego zaproszenie, przygl膮daj膮c si臋 tre艣ci. Zmarszczy艂a brwi, tupi膮c nerwowo nog膮. – Przecie偶 to okropne! Jak mo偶esz i艣膰 na przyj臋cie do tego chama?!
Pokr臋ci艂a g艂ow膮 zdumiona. Nevan! Jej s艂odziutki, niewinny Nevan i impreza pe艂na alkoholu, prostytutek i u偶ywek! Nie rozumia艂a tego.
– Ja… Mam pow贸d by tam p贸j艣膰… – szepn膮艂. Czu艂 si臋 jak zdrajca. Ale ba艂 si臋 tego osobnika, gdyby nie spe艂ni艂 jego pro艣by, m贸g艂by zacz膮膰 si臋 na nim m艣ci膰.
Schowa艂 pude艂ko ze 艣niadaniem do plecaka, gdy przerwa powoli dobiega艂a ko艅ca. Carmen przyuwa偶y艂a, 偶e ch艂opak jest przygn臋biony. I ca艂y dzie艅 wzdycha艂. To by艂o do niego niepodobne. Czy偶by co艣 si臋 sta艂o? Mo偶e zn贸w Harry co艣 zrobi艂? A mo偶e…
– Pozna艂e艣 tam kogo艣? – zagada艂a, zgaduj膮c, 偶e mo偶e jednak chodzi o mi艂o艣膰. Uwielbia艂a rozmowy o romansach i zauroczeniach. Zw艂aszcza, je艣li to o jej znajomych chodzi艂o.
Nevan drgn膮艂, gdy zapyta艂a go o to. Nie wiedz膮c czemu, pomy艣la艂 w tej chwili o krzy偶aku. Pami臋ta艂 jego przebieg艂y u艣miech, kt贸ry wprawi艂 go tamtego wieczoru w ogromne zak艂opotanie. A teraz zn贸w o nim my艣li…
– N-no, t-tak jak-kby… – zaj膮kn膮艂 si臋, nerwowo bawi膮c si臋 palcami. Nie wierzy艂, 偶e w艂a艣nie si臋 do tego przyznaje. No, ale kto艣 musi da膰 mu alibi, prawda?
– Trzeba by艂o tak od razu! – za膰wierka艂a, naburmuszaj膮c si臋, gdy dzwonek postanowi艂 przerwa膰 im rozmow臋. – Masz ostatni膮 lekcj臋, prawda? Ochhh, ja mam jeszcze dwie! Pogadamy jutro! – Cmokn臋艂a go w policzek, p臋dz膮c po schodach na g贸rne pi臋tro. Jej sukienka podwin臋艂a si臋 odrobin臋, ukazuj膮c fragment koronkowej bielizny, co skomentowa艂o kilku przedstawicieli p艂ci m臋skiej.
Oczywi艣cie Carmen wszystko us艂ysza艂a i zapragn臋艂a pos艂a膰 w ich stron臋 jedn膮 ze swoich b艂yszcz膮cych balerin, jednak szkoda jej by艂o czasu na nich. Nevan skrzywi艂 si臋 zniesmaczony, gdy banda koszykarzy przechodzi艂a obok. Pokr臋ci艂 g艂ow膮 z dezaprobat膮, wstaj膮c z 艂awki. Uda艂 si臋 pod sal臋 od chemii, czuj膮c stres z powodu zbli偶aj膮cej si臋 klas贸wki.
Jaka偶 by艂a jego ulga, gdy dosta艂 kartk臋. Umia艂! Wiedzia艂 jak rozwi膮za膰 wi臋kszo艣膰 z zada艅 i by艂 jednym z uczni贸w, kt贸rzy jako pierwsi oddali kartk贸wki. Nauczyciel by艂 dla nich 艂askawy, wypu艣ci艂 ich wcze艣niej. Nevan p臋dzi艂 do domu jak szalony, z nadziej膮 na odrobin臋 wolnego czasu. 殴le si臋 czu艂 ze 艣wiadomo艣ci膮, 偶e w szkole odzywaj膮 si臋 do niego tylko dziewczyny. Chcia艂by mie膰 cho膰 jednego przyjaciela, kogo艣 komu m贸g艂by zwierzy膰 si臋 z w艂asnych, nurtuj膮cych go problem贸w.
Ju偶 na schodach s艂ysza艂 krzyki wydobywaj膮ce si臋 z kuchni, kolejnej awantury ojca z Harry'm. Szatyn prze艂kn膮艂 nerwowo 艣lin臋, wchodz膮c do domu. Mia艂 ochot臋 schowa膰 si臋 za stary d膮b, stoj膮cy zaraz za ich ogrodem, kt贸ry zawsze stanowi艂 dla niego ukrycie, gdy by艂 dzieckiem. Dziupla w 艣rodku by艂a na tyle du偶a, 偶e mie艣ci艂 si臋 w niej ca艂y. Teraz m贸g艂by ju偶 mie膰 z tym problem, bo jednak dor贸s艂 i ju偶 nie bawi si臋 z bratem w chowanego.
Ojciec krzycza艂 na starszego brata, g艂o艣no. Matki Nevana nie by艂o w domu, zazwyczaj o tej godzinie wci膮偶 pracowa艂a w biurze. Jednak gdyby by艂a 艣wiadkiem k艂贸tni, najpewniej popar艂aby swojego ma艂偶onka. Harry trzyma艂 w d艂oniach spakowan膮 torb臋, wbijaj膮c paznokcie w jej materia艂. Dawno nie by艂 tak z艂y. Za to m臋偶czyzna b臋d膮cy g艂ow膮 tej rodziny z w艣ciek艂o艣ci zrobi艂 si臋 czerwony na twarzy. Wymachiwa艂 r臋koma i ledwo powstrzymywa艂 si臋 od uderzenia pierworodnego. Nevan nie wiedzia艂 o co im chodzi. S艂ysza艂 tylko koniec ich krzyk贸w, co艣 o ha艅bie i wydziedziczeniu. Ba艂 si臋 ojca, dlatego skuli艂 si臋 przy drzwiach, nas艂uchuj膮c jak trusia.
– Mam do艣膰 tej zjebanej rodziny! Wynosz臋 si臋! – warkn膮艂 Harry, odwracaj膮c si臋 w stron臋 wyj艣cia. W przyp艂ywie nerw贸w str膮ci艂 jedno z rodzinnych zdj臋膰, kt贸re upad艂o z trzaskiem, a resztki szybki pokry艂a wielka paj臋czyna.
Widz膮c Nevana pod drzwiami, tak przestraszonego z 艂zami w oczach, jego wzrok z艂agodnia艂. No tak. Jego m艂odszy brat wci膮偶 musi tu by膰. W tym domu pe艂nego fanatyzmu. Bo偶e, jak on sobie poradzi? – Te my艣li kr膮偶y艂y po g艂owie Harry'ego.
– Nie b贸j si臋 ma艂y – szepn膮艂, delikatnie g艂adz膮c jego w艂osy. Wiedzia艂, 偶e ojciec teraz na nim zacznie wy艂adowywa膰 sw贸j gniew. I 偶e to teraz ten maluch b臋dzie pe艂en siniak贸w oraz ci臋膰. – Wr贸c臋 po ciebie. Obiecuj臋 ci.
Odsun膮艂 go, wychodz膮c z domu. Nevan tylko przemkn膮艂 do siebie, zamykaj膮c pok贸j na klucz. S艂ysza艂 na dole zdenerwowane wrzaski ojca i t艂uczenie szk艂a. M臋偶czyzna zn贸w wpad艂 w furi臋. Gdyby teraz zobaczy艂 m艂odszego syna, pewnie by zacz膮艂 go ok艂ada膰 kawa艂kami rozbitych zdj臋膰. Dlatego te偶 szatyn cieszy艂 si臋, nie s艂ysz膮c krok贸w w stron臋 swojego azylu. M贸g艂 si臋 poczu膰 cho膰 przez chwil臋 bezpieczny. Si臋gn膮艂 po 艣nie偶nobia艂y koc le偶膮cy na obrotowym krze艣le i schowa艂 si臋 pod nim na 艂贸偶ku. Teraz ju偶 wiedzia艂, 偶e nie mo偶e i艣膰 na imprez臋. Bo zdecydowanie wola艂 by膰 n臋kany w szkole ni偶 bity do nieprzytomno艣ci przez w艂asnego tat臋. Wyci膮gn膮艂 zaproszenie z plecaka. Podar艂 je. Nie mo偶e si臋 nara偶a膰. Nie mo偶e.
– Dlaczego mnie zostawi艂e艣, Harry… – szepn膮艂, a jego g艂os nienaturalnie dr偶a艂.
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz