Karakan pod膮偶y艂 za Carmen i jej kilkoma roze艣mianymi kole偶ankami do wej艣cia Czerwonego Baru. Ju偶 drugi raz musia艂 pokaza膰 fa艂szywy dow贸d, jednak tym razem jelonki rogacze nie przygl膮da艂y im si臋 podejrzanie. No, mo偶e przez chwil臋 zawiesili wzrok na poturbowanym Nevanie, ale szybko pow臋drowa艂 on w inn膮 stron臋. Zapewne przez towarzystwo pi臋knych pa艅.
Kole偶anki jego znajomej by艂y r贸wnie s艂odkie i ubrane w podobny, odrobin臋 kiczowaty spos贸b. Jedna z nich mia艂a na sobie pudrowo-fioletow膮 sukienk臋 z falbankami oraz ciemnofioletowe obcasy, a jej d艂o艅 zdobi艂o kilka b艂yszcz膮cych pier艣cionk贸w. Kakaowe loki dziewczyny mieni艂y si臋 przez brokat i inne wynalazki, kt贸rych Nevan ju偶 nie zna艂. Na g艂owie mia艂a purpurow膮 opask臋, a szyj臋 ozdobi艂a naszyjnikiem o tym samym kolorze. Na twarzy… te偶 mia艂a brokat. Jej zarumienione policzki by艂y przez niego idealne podkre艣lone. Druga z kole偶anek Carmen wygl膮da艂a niemal identycznie jak pierwsza, z t膮 r贸偶nic膮, 偶e jej komplet by艂 jasnob艂臋kitny. W艂a艣ciwie to nie tylko w ubiorze by艂y takie same. Wygl膮da艂y jak bli藕niaczki, dlatego te偶 Nevan bez zb臋dnych pyta艅 w艂a艣nie tak za艂o偶y艂. Wcze艣niej przedstawi艂y mu si臋, ale by艂 na tyle rozkojarzony, 偶e ju偶 nie pami臋ta艂 ich imion. A g艂upio mu by艂o o nie pyta膰.
Dlatego zamiast zag艂臋bia膰 si臋 w kolejne znajomo艣ci, ustali艂 i偶 pozostan膮 one nie wi臋cej ni偶 zwyk艂ymi „kole偶ankami Carmen”. Mia艂 w tym przekonaniu nawet w艂asn膮 wym贸wk臋, albowiem towarzystwo jeszcze wi臋kszego tabunu kobiet nie widzia艂o mu si臋 zbyt dobrze. Jakby nie patrze膰 to pomimo swojego, swoj膮 drog膮 nie prezentuj膮cego si臋 najlepiej, wygl膮du to wci膮偶 by艂 m臋偶czyzn膮. Prawie m臋偶czyzn膮. Bo w jego przekonaniu m贸g艂 si臋 okre艣li膰 jedynie mianem ch艂opczyka. Albo ch艂opca. Ewentualnie mia艂 szans臋 awansowa膰 na ch艂opaka, ale do m臋偶czyzny brakowa艂o mu sporo. Harry za to by艂 stuprocentowym m臋偶czyzn膮. I z pewno艣ci膮 nie by艂 ju偶 prawiczkiem, co Nevana peszy艂o, ale za razem smuci艂o. Te偶 chcia艂 mie膰 tego typu sprawy za sob膮, skoro by艂 prawie pe艂noletni. Jednak zdawa艂 sobie spraw臋 z jednej rzeczy, kt贸ra frustrowa艂a go na tyle, 偶e zawsze si臋 denerwowa艂, gdy o niej my艣la艂. Kobiety mu si臋 nie podoba艂y. A przynajmniej nie seksualnie. Bo Carmen przyk艂adowo uwa偶a艂 za bardzo 艂adn膮 i atrakcyjn膮 dziewczyn臋, jednak my艣la艂 o niej tylko jak o przyjaci贸艂ce. Gdy wyobra偶a艂 sobie j膮 inaczej, robi艂o mu si臋 niedobrze.
Pocz膮tkowo my艣la艂, 偶e to po prostu stres b膮d藕 presja ojca, ale szybko u艣wiadomi艂 sobie prawdziw膮 tego przyczyn臋. I to wcale nie tak, i偶 kobiety go obrzydza艂y. Po prostu nigdy nie da艂by rady wyl膮dowa膰 z kt贸r膮艣 w 艂贸偶ku. Ewentualnie m贸g艂 za偶y膰 leki na potencj臋, jednak gdyby zawarto艣膰 jego 偶o艂膮dka postanowi艂a go opu艣ci膰 w trakcie, nigdy nie pozbiera艂by si臋 z takiego wstydu. Po prostu czu艂 niesmak w ustach, nawet je艣li by艂o mu przykro z tego powodu. Chcia艂 by膰 normalny, ale nawet je艣li bardzo tego pragn膮艂, to nie umia艂 powstrzyma膰 w艂asnego wzroku, lec膮cego na jakiegokolwiek faceta, kt贸ry wpada艂 idealnie w jego gust. Do tej pory prze偶y艂 tylko dwa zawody mi艂osne. To nawet nie tak, 偶e zosta艂 odrzucony. Nigdy si臋 nie przyzna艂 do zaurocze艅. I nigdy nie zamierza艂.
Nevan zdawa艂 sobie spraw臋 z czego wynika艂y jego takie a nie inne preferencje. Wtedy by艂 zbyt m艂ody by to zrozumie膰, ale widok kt贸ry zasta艂 pewnego letniego wieczoru, gdy mia艂 mo偶e z pi臋膰 b膮d藕 sze艣膰 lat, wywo艂a艂 u niego nieprzyjemn膮, d艂ugoletni膮 traum臋. Nie umia艂 spojrze膰 na kobiet臋 w taki sam spos贸b, w jaki przygl膮da艂 im si臋 jego brat. Co nie znaczy艂o, 偶e Nevan pochwala艂 jego postaw臋 kobieciarza. Do tej pory mog艂o si臋 to jeszcze nie wydarzy膰, ale wkr贸tce Harry zrani kt贸rej艣 uczucia.
– Poka偶 si臋 – mrukn臋艂a cicho Carmen, gdy zasiedli ju偶 przy barze. Nevan nie by艂 zbytnio przekonany do jej pomys艂u, co dziewczyna skomentowa艂a g艂o艣nym prychni臋ciem. – No przecie偶 nic ci nie zrobi臋!
Si艂膮 zmusi艂a go do siedzenia cicho, gdy zakrywa艂a mu kosmetykami nie wygl膮daj膮ce zbyt zach臋caj膮co siniaki. Cho膰 bola艂y go one przy ka偶dym najmniejszym dotkni臋ciu, nie odzywa艂 si臋 s艂owem. Nie chcia艂 wyj艣膰 na kogo艣 jeszcze s艂abszego ni偶 by艂.
Gdy Carmen ko艅czy艂a zakrywanie si艅c贸w, Nevan odrobin臋 si臋 uspokoi艂 i w艂a艣ciwie prawie zapomnia艂 ju偶 o awanturze z ojcem, przynajmniej na chwil臋 obecn膮. A wtedy do baru wszed艂 paj膮k. Ch艂opaka obla艂y zimne poty. Chocia偶 w pod艣wiadomo艣ci czu艂 rosn膮cy z sekundy na sekund臋 strach, o dziwo 艣mia艂o zerkn膮艂 w ciemne oczy w艂a艣ciciela. Ich spojrzenia spotka艂y si臋 niemal偶e natychmiast, jednak 偶aden z nich nie odwr贸ci艂 wzroku. Dopiero gdy oczy Aidena sta艂y si臋 ch艂odne niczym l贸d, Nevan przesta艂 mu si臋 przygl膮da膰. K膮tem oka przyuwa偶y艂 tylko, jak paj膮k udaje si臋 na zaplecze. Zrobi艂o mu si臋 ciep艂o w 艣rodku, a na twarzy pojawi艂 si臋 intensywny rumieniec, co nie usz艂o uwadze Carmen.
– Wszystko w porz膮dku? – zapyta艂a z trosk膮, ignoruj膮c jej chichocz膮ce kole偶anki, kt贸re podrywa艂 jaki艣 umi臋艣niony student. – Jeszcze nic nie wypili艣my, a ty ju偶 jeste艣 ca艂y czerwony. 殴le si臋 czujesz?
Nevan pokiwa艂 g艂ow膮 na znak, 偶e czuje si臋 dobrze, bo w chwili obecnej by艂o go sta膰 jedynie na to. Nie chcia艂 si臋 nikomu przyznawa膰, ale ten pr膮d kt贸ry poczu艂 w ciele, kiedy skrzy偶owa艂 spojrzenie z Aidenem, nie wr贸偶y艂 niczego dobrego. Nevan czu艂 to po raz pierwszy, ale zdecydowanie wiedzia艂 czym jest to przyjemne uczucie. A nawet je艣li by艂o cudowne, nie oznacza艂o to, i偶 chcia艂 go do艣wiadczy膰, no a ju偶 na pewno nie z w艂asnym l臋kiem!
– Ja… p贸jd臋 zaczerpn膮膰 艣wie偶ego powietrza – poinformowa艂, gdy zauwa偶y艂 jak zdenerwowany paj膮k opuszcza lokal. Nevan czu艂 si臋 coraz gorzej w tle g艂o艣nych 艣miech贸w, rozm贸w i t艂umu. Czu艂 na sobie wzrok organizatora, w dodatku niezbyt przyjazny, pewnie przez to, 偶e wzi膮艂 ze sob膮 tylko trzy dziewczyny. Chocia偶 szatyn nie rozumia艂, dlaczego tamten karakan tak bardzo narzeka艂. 艁adne kobiety klei艂y si臋 do niego z ka偶dej mo偶liwej strony, a wci膮偶 by艂o mu ma艂o.
Ignoruj膮c zdziwione wo艂anie Carmen, zsun膮艂 si臋 z obrotowego krzese艂ka i przepcha艂 si臋 przez ha艂a艣liwe i energiczne osoby. Wystraszy艂 si臋, widz膮c Aidena opieraj膮cego si臋 o 艣cian臋 i wypalaj膮cego paczk臋 papieros贸w. Jelonk贸w rogaczy nigdzie nie by艂o.
Chocia偶 strach wci膮偶 g贸rowa艂 nad innymi doznaniami, Nevan czu艂 si臋 onie艣mielony, gdy opiera艂 si臋 tu偶 obok, g艂o艣no wzdychaj膮c. Od nieprzyjemnego zapachu dymu chcia艂o mu si臋 kicha膰, jednak wstrzyma艂 si臋 z tym, czuj膮c jak paj膮k mu si臋 przygl膮da.
Prze艂kn膮艂 g艂o艣no 艣lin臋, u艣miechaj膮c si臋 pod nosem. Czu艂 si臋 odrobin臋 niezr臋cznie. Chcia艂 nawet zacz膮膰 jaki艣 temat, by nie by艂o tu tak cicho i dziwnie, ale za ka偶dym razem gdy otwiera艂 usta, rezygnowa艂 z tego pomys艂u. Przecie偶 w艂a艣ciciel nie wygl膮da艂 na kogo艣 kto mia艂by ochot臋 na rozmow臋 z dzieckiem, jakim by艂 Nevan. W艂a艣nie tak wmawia艂 sobie karakan. Dop贸ki oczywi艣cie nie us艂ysza艂 tego delikatnego, ale ch艂odnego g艂osu.
– Co tu robisz, dzieciaku? I to jeszcze w takim stanie – mrukn膮艂, patrz膮c na niego bez wyrazu. – Dlaczego w og贸le kto艣 ci臋 tu wpu艣ci艂?
Nevan dozna艂 takiego szoku, 偶e ca艂kowicie skamienia艂. Paj膮k si臋 do niego odezwa艂! Co prawda nie by艂 zbyt mi艂y… ale zaskoczy艂 go i to bardzo. Chwila… a mo偶e on wie, i偶 Nevan u偶ywa fa艂szywego dowodu? A je艣li to gdzie艣 zg艂osi?! Karakan otworzy艂 szerzej oczy, gdy Aiden za艣mia艂 si臋 pod nosem. Brunet zbli偶y艂 si臋 do Nevana i dmuchn膮艂 mu dymem prosto w twarz. Oburzony karakan ukaza艂 mu jedn膮 ze swoich zez艂oszczonych min, co paj膮k uzna艂 za bardzo, baaardzo przeurocze. Opanuj si臋 Aiden – zruga艂 si臋 w my艣lach, odwracaj膮c wzrok od ch艂opaka, kt贸ry wygl膮da艂 teraz jak w艣ciek艂a muszka.
– Wiem, 偶e jeste艣 niepe艂noletni.
To zbi艂o Nevana z tropu. Jego mina ze zdenerwowanej od razu sta艂a si臋 przera偶ona, a Aiden, cho膰 w 艣rodku powstrzymywa艂 si臋 by nie wybuchn膮膰 w tej chwili 艣miechem, ponownie przybra艂 mask臋 ch艂odu i oboj臋tno艣ci.
– To nie wszystko. Przychodzisz do baru pobity i straszysz moich klient贸w. Mo偶e wcale nie jeste艣 taki niewinny, na jakiego wygl膮dasz, co? Z kim si臋 wda艂e艣 w b贸jk臋? Z kumplami? A mo偶e zaczepia艂y ci臋 jakie艣 艂obuzy? Nie chc臋 mie膰 tu problem贸w, dlatego nie przychod藕 tutaj wi臋cej. Nie 偶ycz臋 sobie, 偶eby kr臋ci艂a mi si臋 w tym miejscu problematyczna m艂odzie偶 – Rzuci艂 papierosa na ziemi臋 i dogasi艂 go nog膮.
Nevan spochmurnia艂. M贸g艂 si臋 domy艣le膰, 偶e rozmowa wcale nie potoczy si臋 w mi艂ym kierunku. Zapomnia艂 gdzie jego miejsce. Przez chwil臋 poczu艂 si臋 zbyt 艣mia艂y. A przecie偶 on nie jest nikim wa偶nym.
– J-ja… to n-nie tak… – Siedemnastolatek pr贸bowa艂 si臋 usprawedliwi膰. Jednak co mia艂 mu powiedzie膰? Przecie偶, gdyby dowiedzia艂 si臋 prawdy to by go wy艣mia艂 nawet bardziej ni偶 przed chwil膮.
– Nie? To w takim razie co? Sam si臋 pobi艂e艣? Pfff… – parskn膮艂 Aiden z nutk膮 pogardy w g艂osie. – Albo matka ci臋 zla艂a? A mo偶e to ojciec ci wpierdoli艂, bo chcia艂e艣 tu przyj艣膰?
Ka偶dy w艂osek na ciele Nevana stan膮艂 d臋ba, gdy us艂ysza艂 przypuszczenia bruneta. On wie! Wargi ch艂opaka zadr偶a艂y, na wspomnienie ci臋偶kiej butelki lec膮cej wprost na jego kruche i mizerne cia艂o. By艂o mu wstyd, 偶e nie umia艂 si臋 obroni膰.
Aiden pocz膮tkowo tylko droczy艂 si臋 z Nevanem, licz膮c na to, 偶e ponownie oburzy si臋 jak w艣ciek艂a, ma艂a muszka, jednak tak oddalonej od jego oczekiwa艅 reakcji si臋 nie spodziewa艂. Poczu艂 uk艂ucie w 艣rodku, bo by膰 mo偶e trafi艂 prosto w 艣rodek. Ale kto normalny skatowa艂by w艂asnego syna? Niestety Aiden nigdy nie mia艂 rodziny, wi臋c odpowied藕 na to pytanie przychodzi艂a mu z trudem.
– Ej, dzieciaku, ja tylko 偶arto-
– Masz racj臋! To jaka艣 banda mnie zaczepia艂a. Ja… nie mia艂em przy sobie pieni臋dzy i… – sk艂ama艂, by obroni膰 swojego ojca. Nie chcia艂 by kto艣 si臋 wtr膮ca艂 w jego rodzinne problemy. Gdyby komukolwiek powiedzia艂… pewnie ojciec by go zabi艂.
– Tsk. Dlatego wi臋cej tu nie przychod藕 – warkn膮艂, wyci膮gaj膮c kolejnego papierosa z paczki. – A z wizyt贸wk膮 mo偶esz zrobi膰 co chcesz. Podrze膰 j膮. Spali膰. Albo po prostu wyrzuci膰. Ale nie dzwo艅.
Szatyn poczu艂 u艣cisk w gardle, s艂ysz膮c tak przesi膮kni臋ty lodem ton. W takim razie dlaczego mi j膮 da艂e艣? – Tak bardzo chcia艂 zada膰 to pytanie. Jednak nie umia艂. Zn贸w zapomnia艂 gdzie jego miejsce. Przecie偶 nie powinien si臋 wychyla膰. W ko艅cu mia艂 do czynienia z paj膮kiem. A paj膮ki s膮 strasznie. I nie potrafi膮 kocha膰.
On ma racj臋 – pomy艣la艂 z b贸lem Nevan, Nigdy nie powinienem by艂 tutaj przychodzi膰. Nie ma dla mnie miejsca w takim 艣wiecie.
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz