Danny czeka艂 na swojego przyjaciela o dziesi臋膰 minut za d艂ugo. Pr贸bowa艂 zamaskowa膰 swoj膮 narastaj膮c膮 frustracj臋 pod przykrywk膮 niewinnego, niby szczerego u艣miechu. Gdy w ko艅cu Mike pojawi艂 si臋 tu偶 przy nim, ca艂y mokry i zdyszany, Dan nad膮艂 policzki, nawet nie ukrywaj膮c powoli nadchodz膮cego focha. Wprawdzie co chwil臋 zerka艂 na wy偶szego ch艂opaka, zw艂aszcza na jego mi臋艣nie, kt贸re przez brak r臋kaw贸w na jego 艣nie偶nobia艂ej bokserce, by艂y idealnie widoczne, ale Daniel stara艂 si臋 sprawia膰 wra偶enie, 偶e wcale nie mi臋kn膮 mu nogi od cudownej budowy jego jeszcze-nie-kochanka, co oczywi艣cie nie wysz艂o mu zbyt dobrze… a to wszystko przez te ma艣lane oczy. W zestawie z naburmuszonym wygl膮dem b艂臋kitnoskrzyd艂ego, 偶a艂obnik stwierdzi艂, i偶 wygl膮da on cholernie przeuroczo i bardzo 偶a艂owa艂, 偶e s膮 teraz w zat艂oczonym miejscu, pe艂nym obcych owad贸w (艣mia艂 nawet pomy艣le膰 o nich szkodniki), zamiast delektowa膰 si臋 czasem z Danem zupe艂nie sam na sam.
– Sp贸藕ni艂e艣 si臋 – mrukn膮艂 b艂臋kitnow艂osy, zak艂adaj膮c d艂onie na piersi.
Mike w odpowiedzi pos艂a艂 mu najbardziej czaruj膮cy u艣miech i przylgn膮艂 do niego, delikatnie masuj膮c plecy piwnookiego.
– Przepraszam – Wtuli艂 twarz w jego szyj臋. – T臋skni艂em.
Po tak uroczym przywitaniu Dan nie potrafi艂 si臋 gniewa膰 ani troch臋. Mia艂 za bardzo mi臋kkie serce je艣li chodzi o innych… ale w kwestii br膮zowookiego wiedzia艂, 偶e mo偶e mu odda膰 cho膰 odrobin臋 swojego serduszka, ze 艣wiadomo艣ci膮 i偶 nie zostanie ponownie zdeptane. Wprawdzie zna艂 Mike'a nieca艂y miesi膮c, jednak bardzo mu ufa艂 i naprawd臋 go lubi艂, sam motyl by艂 bardzo towarzyski i 艂agodny dla Dana. Nie to co Tony.
W艂a艣nie… Tony. Rana na sercu Danny'ego po nim wci膮偶 nie zagoi艂a si臋 ca艂kowicie, nawet nie wiedzia艂 czy zacz臋艂a, ale towarzystwo Michaela 艂agodzi艂o b贸l zwi膮zany z by艂ym partnerem Dana. I to nie tak, 偶e widzia艂 w Mike'u jego zastepstwo. Wr臋cz przeciwnie. Oni tak bardzo si臋 od siebie r贸偶nili, 偶e nigdy nie by艂by w stanie tak pomy艣le膰! Tony by艂 leniwy, marudny i interesowa艂y go jedynie stare wycieczki, na kt贸re ju偶 tak dawno straci艂 ochot臋. I by艂 bardzo niemi艂y dla Dana. I brutalny. A Mike nie do艣膰 偶e tryska艂 energi膮 i charyzm膮, to by艂 bardzo uczynny, no i wielokrotnie rozczula艂 b艂臋kitnow艂osego swoim romantyzmem. Bo tak, Mike by艂 romantykiem. A przynajmniej potrafi艂 okaza膰 sympati臋.
Dlatego te偶 Danny zastanawia艂 si臋 co mia艂 w g艂owie, 偶e nie zostawi艂 tamtej toksycznej znajomo艣ci za sob膮 ju偶 dawno. Ale… mimo wszystko nie 偶a艂owa艂. Bo gdyby nie ona, nigdy by nie pozna艂 tego czaruj膮cego, wiecznie rozgadanego motyla.
– Ja te偶 t臋skni艂em… – Dan odda艂 przytulasa, staraj膮c si臋 ukry膰 wp艂ywaj膮ce na jego policzki niewielkie rumie艅ce. – Co zaplanowa艂e艣? Wiesz, nie jestem zbyt cierpliwy.
Mike u艣miechn膮艂 si臋 szeroko, odsuwaj膮c si臋 od ni偶szego ch艂opaka. Nie chcia艂 zdradza膰 co planowa艂 od d艂u偶szego czasu, cho膰 w sumie domy艣la艂 si臋, 偶e Dan mo偶e ju偶 co艣 podejrzewa膰. W ko艅cu dzi艣 odbywa艂 si臋 Festiwal Kwiat贸w, jedna z najgor臋tszych i najbardziej hucznych imprez ze 艣wiata motyli. W tym dniu nikt nie zerka艂 spod byka na inny gatunek, ka偶dy motyl, dzienny czy nocny, 艣wi臋towali razem.
呕a艂obnik obj膮艂 delikatnie ni偶szego ch艂opaka w pasie, daj膮c mu tym do zrozumienia, 偶e je艣li chc膮 skorzysta膰 z najlepszych atrakcji, powinni uda膰 si臋 na wy偶sze pi臋tro. Dan za艂o偶y艂 kosmyk niesfornie zwi膮zanych w艂os贸w za ucho, po czym zlustrowa艂 uwa偶nie wzrokiem swoj膮 aktualn膮 randk臋. Pos艂a艂 mu tylko zadziorny u艣miech i uciekaj膮c od jego u艣cisku, polecia艂 na g贸r臋.
Wy偶sze pi臋tro nie r贸偶ni艂o si臋 zbytnio od tego dolnego. Znajdowa艂y si臋 tutaj zar贸wno budynki mieszkalne jak i szko艂y, miejsca pracy, b膮d藕 lokale taniej rozrywki. Jednak… na czas festiwalu to miejsce nabiera艂o magii. Wsz臋dzie porozstawiane by艂y stragany z festiwalowymi pami膮tkami, r臋cznie robionymi kwiatami, bukietami, p艂atkami, a nawet przek膮skami. Pieczone s艂odko艣ci by艂y tu wtedy hitem, tak samo jak bezalkoholowy nektar, r贸偶ni膮cy si臋 smakiem w zale偶no艣ci od sprzedawc贸w. Wszystko t臋tni艂o tu 偶yciem. Dzieciaki biega艂y, przeciskaj膮c si臋 po艣r贸d os贸b, obrzuca艂y si臋 p艂atkami i pr贸bowa艂y swoich si艂 w r贸偶nego rodzaju atrakcjach. W艂a艣ciwie to p艂atki by艂y ju偶 wsz臋dzie, porozrzucane na ziemi, wiruj膮ce w powietrzu, migocz膮ce po艣r贸d lampek w kszta艂cie dzwonk贸w, pozak艂adanych na domki. Cz臋sto te偶 wpada艂y do napoi, co nikomu nie przeszkadza艂o w ten weso艂y wiecz贸r. Wszyscy po prostu si臋 bawili.
Mike szybko do艂膮czy艂 do Dana, chwytaj膮c jego d艂o艅 w swoj膮. Pragn膮艂 ponownie go obj膮膰, nie przejmuj膮c si臋 opini膮 innych, jednocze艣nie jednak nie chcia艂 onie艣miela膰 ch艂opaka przed takim t艂umem. Dlatego powstrzyma艂 si臋 przed niepotrzebnymi czu艂o艣ciami w miejscu publicznym. I tak nikt nie zauwa偶y, 偶e trzymaj膮 si臋 za r臋ce. Poci膮gn膮艂 b艂臋kitnego motyla za sob膮, kt贸ry po tym jak otrz膮sn膮艂 si臋 z szoku, zr贸wna艂 si臋 z br膮zowookim. Wzmocni艂 u艣cisk, daj膮c mu do zrozumienia, i偶 wcale mu to nie przeszkadza. Szli tak przez d艂u偶sz膮 chwil臋, po艣r贸d par i os贸b z dzie膰mi. Tak jak my艣la艂 ciemnow艂osy, nikt nie zwraca艂 na nich szczeg贸lnej uwagi. Dlatego te偶, nie m贸g艂 si臋 ju偶 powstrzyma膰.
Wysun膮艂 d艂o艅 z u艣cisku i ku zaskoczeniu Dana, ponownie go obj膮艂, k艂ad膮c d艂o艅 na jego biodrze. Ni偶szy ch艂opak zagryz艂 warg臋, po chwili u艣miechaj膮c si臋, by ukry膰 tym swoje zawstydzenie. Po艂o偶y艂 r臋k臋 na jego talii, zaciskaj膮c palce odrobin臋 wy偶ej ni偶 zrobi艂 to Mike. Przez gest, kt贸rym si臋 obdarzyli, zwr贸cili uwag臋 kilku os贸b, niekoniecznie w negatywnym sensie. C贸偶… nie ukrywaj膮c, Mike przyci膮ga艂 uwag臋, ale na pewno nie tak jak Dan. Ale Dan zawsze przyci膮ga艂 uwag臋, g艂贸wnie m臋偶czyzn, kt贸rzy zapewne wyczuwali jego preferencje b膮d藕 po prostu wiedzieli, 偶e nale偶y b膮d藕 nale偶a艂 on ju偶 do osobnika p艂ci brzydszej. Po prostu wydziela艂 tak膮 aur臋. Natomiast Michael mia艂 j膮 odrobin臋 bardziej w艂adcz膮, ni偶 Danny. I w艂a艣nie w tej chwili pokazywa艂 potencjalnym rywalom, 偶e nie zamierza oddawa膰 swojej randki nikomu. Na jego szcz臋艣cie Danny nie zauwa偶y艂 bij膮cej od niego obrony terytorium. Zauwa偶y艂 natomiast jego zazdrosne spojrzenie, kierowane w stron臋 os贸b rozbieraj膮cych b艂臋kitnoskrzyd艂ego wzrokiem. Poczu艂 odraz臋 na t臋 my艣l, jednak zaborczo艣膰 jego przyjaciela da艂a mu do my艣lenia. I mile po艂echta艂a jego ego.
– Mo偶e… p贸jdziemy co艣 zje艣膰? – szepn膮艂, by za艂agodzi膰 napi臋cie buzuj膮ce w powietrzu.
Mike zerkn膮艂 na niego podejrzliwie, ale prawie natychmiast si臋 zgodzi艂. Poczu艂 satysfakcj臋, gdy oddalili si臋 od wzroku wyg艂odnia艂ych gej贸w i biseksualist贸w, a nawet kobiet, zawieszaj膮cych oko na Dannym. Fakt, Dan bardzo zadba艂 o ubi贸r na ich randk臋, zawsze tak robi艂, kiedy byli gdzie艣 um贸wieni. Jednak Mike nie wiedzia艂 czy powinien by膰 a偶 tak bardzo zazdrosny… w ko艅cu nie byli w zwi膮zku, a nawet je艣li zag艂臋bili swoj膮 znajomo艣膰 w ci膮gu tych dw贸ch-trzech tygodni, niczego sobie nie obiecali. Tylko od czasu do czasu si臋 ca艂owali. Cho膰 kilka razy mieli ju偶 okazj臋 do wi臋kszych pieszczot, to Michael za ka偶dym razem ucieka艂. Nie chcia艂 niczego nadinterpretowa膰, a wyj艣cie z inicjatyw膮… no, po prostu ba艂 si臋 wykona膰 krok naprz贸d. Wszystko to by艂o win膮 jego poprzedniego zwi膮zku. Oczywi艣cie, bez problemu w duchu nazywa艂 si臋 tch贸rzem. Ale nawet tch贸rzem nie mo偶na by膰 wiecznie.
Zasiedli w niewielkiej knajpce, kt贸ra z zewn膮trz r贸wnie偶 by艂a ozdobiona lampkami przez festiwal. Jednak w 艣rodku nie by艂a zbyt przesadnie udekorowana. 艢ciany by艂y w kolorze jasnego drewna, przyozdobione kilkoma minimalistycznymi obrazami, pod艂oga odrobin臋 ciemniejsza, a stoliki nakryte koronkowymi obrusami. Na 艣rodku ka偶dego sta艂a lawendowa 艣wieca, nadaj膮ca lokalowi romantycznego nastroju. W 艣rodku panowa艂 p贸艂mrok, jedynie kilka ledowych lampek i 艣wiece stanowi艂y 藕r贸d艂o 艣wiat艂a. Obaj zam贸wili desery lodowe, jednak ka偶dy o innym smaku. Podczas gdy Dan wola艂 wanili臋 z plasterkiem pomara艅czy i mi臋ty, Mike preferowa艂 raczej truskawki i wi艣nie.
Danny miesza艂 w swoim pucharku, wpatruj膮c si臋 w 偶a艂obnika, a drobny u艣miech b艂膮ka艂 si臋 na jego twarzy, gdy my艣la艂 o tym co chce zrobi膰. Na艂o偶y艂 sw贸j przysmak na 艂y偶eczk臋, podsuwaj膮c j膮 pod nos zdziwionego motyla.
– Smacznego – u艣miechn膮艂 si臋 szerzej, a speszony br膮zowooki pomimo zniesmaczonych gapi贸w, skosztowa艂 pomara艅czowych lod贸w.
To by艂o co艣, czego Dan tak naprawd臋 potrzebowa艂. Tej intymno艣ci z drug膮 osob膮. I czu艂o艣ci. Z ka偶d膮 kolejn膮 sekund膮 sp臋dzon膮 z Michaelem, coraz bardziej 偶a艂owa艂 偶e zmarnowa艂 kilka lat swojego 偶ycia na takiego dupka jakim by艂 Tony. Ale przynajmniej zrozumia艂, 偶e 艣wiat nie kr臋ci si臋 tylko wok贸艂 tego jednego, niewiernego m臋偶czyzny… a w艂a艣ciwie jest ich od groma. Niekt贸rzy bardziej wulgarni, inni troch臋 mniej. Romantycy, flirciarze, tacy co szukaj膮 otwartego zwi膮zku, a nawet identyczne gnojki jak ten z kt贸rym wcze艣niej si臋 zwi膮za艂. Mia艂 naprawd臋 ogromne szcz臋艣cie, 偶e trafi艂 akurat na Mike'a, a chocia偶 ich trze藕wa znajomo艣膰 zacz臋艂a si臋 od obudzenia w jednym 艂贸偶ku, to wcale na tym nie pozosta艂a.
Pucharki do艣膰 szybko zosta艂y opr贸偶nione, ze wzgl臋du na jako艣膰 posi艂ku (co niestety sz艂o w parze z cen膮), jednak g艂贸wnym czynnikiem by艂o to, 偶e co chwil臋 dokarmiali si臋 nawzajem, traktuj膮c to jako zwyczajny, niewinny flirt. Niezbyt obchodzi艂y ich krzywe spojrzenia innych, a skoro obs艂uga nie mia艂a zamiaru wyrzuci膰 ich za takie zachowanie, to nie mieli ku temu przeciwwskaza艅. W ko艅cu byli na randce i to ich sprawa co ze sob膮 robili.
Zap艂acili i opu艣cili lokal w dobrych humorach. Dan z艂apa艂 wy偶szego ch艂opaka za r臋k臋 i wzmocni艂 u艣cisk na tyle, 偶e ten nie m贸g艂 jej wysun膮膰. Niebieskow艂osy motyl spojrza艂 na niego stanowczo, daj膮c do zrozumienia, i偶 teraz to on prowadzi i obecnie Mike nie przejmie nad nim dominacji. Chcia艂 mu pokaza膰 swoje ulubione festiwalowe atrakcje, a cho膰 wiedzia艂, 偶e zachowuje si臋 troch臋 samolubnie, to dzi艣 mu to nie przeszkadza艂o. Ale tylko dzi艣.
Mo偶e ich randka sko艅czy艂aby si臋 jedynie na festiwalu, a potem po偶egnaliby si臋 czule, odchodz膮c we w艂asne strony. Kto wie? Niestety… jeden, niekoniecznie najistotniejszy, lecz jednak wa偶ny szczeg贸艂, ca艂kowicie zaburzy艂 ich rytm, jaki zd膮偶yli sobie nada膰 w tym dniu. A na imi臋 mia艂 Tony. Gdy tylko Dan zauwa偶y艂 go w艣r贸d t艂umu, co艣 艣cisn臋艂o mocno i bole艣nie jego serce. Tony nie by艂 sam. By艂 z kobiet膮. W dodatku nie by艂a to ta sama, z kt贸r膮 mia艂 dziecko. Mimo to obejmowali si臋 i ca艂owali, nie zwracaj膮c uwagi, czy ktokolwiek im si臋 przygl膮da. Dan nie wini艂 go za to, o nie. Przecie偶 sam jeszcze chwil臋 temu sp臋dza艂 urocze chwile z Mikiem. Niestety, 艣wiadomo艣膰, 偶e Tony mia艂 wi臋cej kochanek, podczas gdy bezczelnie na nim 偶erowa艂, w tym samym czasie sypiaj膮c z nim, mieszkaj膮c pod tym samym dachem i wmawiaj膮c mu tyle s艂odkich s艂贸wek, napawa艂a go tak膮 gorycz膮, 偶e wr臋cz piekieln膮 z艂o艣ci膮. 艢cisn膮艂 d艂o艅 Mike'a mocniej, na co ten zdezorientowany spojrza艂 na Dana. Widz膮c jego rosn膮c膮 z艂o艣膰, pow臋drowa艂 wzrokiem w miejsce, kt贸remu przypatrywa艂 si臋 Daniel. I w艂a艣nie wtedy Tony ich zauwa偶y艂.
U艣miechn膮艂 si臋 bezczelnie, kieruj膮c si臋 razem z niezbyt zadowolon膮 kobiet膮 w stron臋 ich dw贸jki. Dan poczu艂 si臋 zagro偶ony. Nie chcia艂 go s艂ucha膰. Wiedzia艂, 偶e gdy tylko jego by艂y ukochany si臋 odezwie, skrzywdzi go jeszcze bardziej ni偶 do tej pory. I wcale si臋 nie myli艂.
– Dobrze si臋 trzymasz – rzuci艂 z艂o艣liwie, a jego g艂os by艂 przesi膮kni臋ty najtoksyczniejszym jadem. – Szybko si臋 po mnie pozbiera艂e艣. C贸偶… od zawsze wiedzia艂em, 偶e jednak niez艂a z ciebie dziwka.
Dan stara艂 si臋 ignorowa膰 jego s艂owa. Naprawd臋. Jednak nie m贸g艂 powstrzyma膰 odruchu swojego zranionego serca, kt贸re prawie natychmiast wypu艣ci艂o 艂zy do jego oczu. Spu艣ci艂 g艂ow臋, pokazuj膮c swoj膮, ca艂kowicie uleg艂膮 stron臋… a tak naprawd臋 po prostu nie chcia艂 by Mike widzia艂 jak p艂acze. Nie znowu. By艂o mu wstyd, jak jeszcze nigdy przez ca艂e 偶ycie. Tony upokorzy艂 go. Jeszcze przed jego randk膮. Danny nie zdziwi艂by si臋, gdyby 偶a艂obnik po us艂yszeniu takiej rzeczy, po prostu by go tu zostawi艂. Jednak Mike go nie zostawi艂. Zamiast tego przytuli艂 jego twarz do swojej piersi, zaciskaj膮c d艂onie z ca艂ej si艂y na jego ramionach.
– Jedyn膮 dziwk膮 jaka tu stoi – Splun膮艂 na buty Tony'ego – jeste艣 ty.
Pchaj膮c zszokowanego Dana przed siebie, opu艣cili g艂贸wn膮 alej臋 festiwalu, znajduj膮c si臋 na zej艣ciu z ni偶szego pi臋tra. Mike nie mia艂 ochoty przebywa膰 tu ani minuty d艂u偶ej, zw艂aszcza z tamtym szkodnikiem. C贸偶, jego miny z pewno艣ci膮 nie zapomni do ko艅ca 偶ycia.
Pom贸g艂 b艂臋kitnoskrzyd艂emu zej艣膰 na d贸艂, a przez ca艂膮 drog臋 powrotn膮 nie odzywali si臋 do siebie. Danny przestraszy艂 si臋, 偶e by膰 mo偶e Mike po prostu by艂 zdenerwowany towarzystwem kogo艣 takiego jak on. I wyprowadzi艂 go pod wp艂ywem chwili, bo przyby艂o coraz wi臋cej ciekawskich, gapi膮cych si臋 na nich par oczu, co nie do ko艅ca mu pasowa艂o. A teraz go tu zostawi. Samego.
– Danny… – zacz膮艂 wy偶szy, gdy dotarli ju偶 pod dom piwnookiego. By艂o ju偶 p贸藕no, a jedynym 藕r贸d艂em 艣wiat艂a by艂a stoj膮ca nieopodal lampa uliczna. Chwyci艂 go za ramiona, wpatruj膮c mu si臋 g艂臋boko w oczy. Mike by艂 w艣ciek艂y. A mo偶e raczej… zawiedziony? Trudno by艂o cokolwiek wyczyta膰 w tej chwili z jego twarzy. Zmarszczy艂 brwi i odrobin臋 skrzywi艂 si臋, jakby w grymasie, jednak w jego oczach p艂on臋艂y niebezpieczne ogniki, 艣wiadcz膮ce o narastaj膮cej z艂o艣ci. – On na ciebie nie zas艂ugiwa艂. Jak mog艂e艣 pozwoli膰 mu si臋 tak obra偶a膰 przez tyle lat? Nie bierz sobie do serca tego co m贸wi艂… – Pog艂adzi艂 zarumieniony policzek Dana, a ogie艅 w jego spojrzeniu stopniowo 艂agodnia艂 – …ten dupek nie dostrzega艂 tego co najwa偶niejsze. Nie jeste艣… dziwk膮. Jeste艣 cudowny, Dan. Zazdroszcz臋 mu, 偶e tak d艂ugo ciebie mia艂.
C贸偶… Daniel odrobin臋 si臋 wzruszy艂. Jego oczy migota艂y jak dwa diamenty, a w 艣rodku poczu艂 co艣… co艣 czego nie czu艂 jeszcze nigdy. Nawet na pocz膮tku przy Tony'm. To do艣wiadczenie by艂o dla niego czym艣 zupe艂nie nowym. Odmiennym. Ale by艂o tak cudowne i s艂odkie, 偶e zupe艂nie nie m贸g艂 powstrzyma膰 si臋 przed tym, co planowa艂 zrobi膰.
Z艂apa艂 za koszulk臋 Mike'a i wpi艂 si臋 w jego usta tak zach艂annie, 偶e poczu艂 jak jego obiekt westchnie艅 traci dech. Przycisn膮艂 si臋 cia艂em do niego, a偶 w ko艅cu wy偶szy ch艂opak plecami dotkn膮艂 zimnej 艣ciany domku. Gdy tylko Dan odczu艂, jak jego poca艂unek jest odwzajemniany, przyci膮gn膮艂 ch艂opaka za kark, by poczu膰 go bardziej. Zarzuci艂 mu drug膮 r臋k臋 na plecy, zaciskaj膮c palce na jego jasnej bokserce. Mike sapn膮艂 wprost do ust Dana, gdy ch艂opak otar艂 si臋 kolanem o jego krocze i zako艅czy艂 poca艂unek, kiedy nie m贸g艂 ju偶 tego wytrzyma膰. Chcia艂 co艣 powiedzie膰, ale Daniel szybko go zatrzyma艂, przyk艂adaj膮c mu palec do wilgotnych ust.
– Chc臋 si臋 z tob膮 kocha膰 – westchn膮艂, dmuchaj膮c gor膮cym powietrzem w szyj臋 Mike'a. – I nie ma mowy. Dzisiaj mi nie uciekniesz.
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz